Wiem, wiem... dopiero co napisałam posta o tym, ze staram sie robić przemyslane zakupy. No ale, ale... chyba jak kazdy mam drobne... naprawde małe, niegroźne słabostki...
Przyznam się w sekrecie, ze jedną (z kilku!) niczym racjonalnym nie uzasadnione... są METEORYTY GUERLAIN.
Mam do nich nieuleczalną słabość. I nigdy nie potrafie racjonalnie odpowiedziec na pytanie po co mi kolejna puszka pudru w kulkach, ktorego do konca zycia nie zuzyje? No po co?
DLA PRZYJEMNOŚCI, POŁECHTANIA MOJEGO EGO I PRÓŻNOŚCI.
Kocham te kolorowe pudrowe perelki, delikatnie migoczące w sloncu, pachnące fiołkami i do tego to sliczne opakowanie.
Moj mały zbiorek udało mi się zdobyć jeszcze w czasach, kiedy ponad wszystko wielbiłam kolorówkę wysokopołkową. Meteoryty jako nieliczne sie uchowały i wcale nie mam zamiaru się z nimi rozstawać. Zdaję sobie sprawe, ze na rynku pewnie jest sporo kosmetyków dzieki, ktorym moge uzyskac podobny efekt. Ale metrotyty mają w sobie to "cos" co sprawia, ze chce wiecej. Na dobry początek przedstawiam Wam moją małą kolekcje. A kazde z tych cudeniek przedstawię w osobnych postach po kolei.